Z momentem gdy dostałam propozycję pracy jako asystentka działu księgowości skończyły się wszystkie moje finansowe problemy. Byłam po studiach, za które nie musiałam już dłużej płacić i miałam pracę, która gwarantowała mi wyższą pensję niż najniższa krajowa. Studia na kierunku finansów i rachunkowości wybrałam ze względu na to, że w mojej opinii dawały one gwarancję uzyskania pracy w branżach, w których można zarabiać całkiem nieźle i wykonywać całkiem ciekawe zadania. Miłość do księgowości rodziła się wolno, jednak jej intensywność pod koniec studiów przerosła wszelkie moje oczekiwania. Wiedziałam, że chcę być księgową i koniec.
Wybierając się na studia zaoczne, musiałam na te studia jakoś zarobić. Przez całe życie mieszkałam tylko z mamą, która była na rencie, dlatego nie stać nas było na 500 złotych miesięcznie czesnego. Chcąc nie chcąc musiałam podjąć pracę w mieście, do którego poszłam na studia – w Krakowie. Wyprowadziłam się z małej, podkrakowskiej miejscowości na obrzeża Krakowa i znalazłam pracę jako kasjer-sprzedawca. Od poniedziałku do piątku wykonywałam ciężką, fizyczną pracę by na weekendzie oddawać się uczelnianym obowiązkom. Pensja na poziomie 1400 zł miesięcznie ledwo starczała na miejsce w pokoju, czesne i przeżycie od pierwszego do pierwszego. Dużą pomocą było stypendium socjalne, które udało mi się uzyskać już na pierwszym roku nauki. Stypendium niemal w całości wydawałam na materiały potrzebne mi do nauki, w tym laptopa, który wzięłam na kredyt.
Po studiach, gdy zostałam zatrudniona na stanowisku asystentki, asystent działu księgowości Kraków, moje zarobki wzrosły do 2 tysięcy złotych netto. Nie musiałam już więcej płacić za naukę, dlatego kilkaset złotych z miesięcznej pensji bez problemu mogłam oddawać mamie.
Zostaw komentarz