Nigdy nie zastanawiamy się co może nam się przydarzyć niedobrego w drodze z domu do pracy, dopóki podczas jazdy nie zauważymy jakiegoś wypadku lub sami w takim wypadku nie weźmiemy udziału. Mnie niestety przydarzyła się ta druga z opcji, która na stałe zaważyła na moim podejściu do pracy i rodzaju wykonywanego zawodu. W czasie, w którym wydarzył się mój wypadek, pracowałem jako doradca handlowy w pewnej gorzowskiej firmie. Codziennie w aucie spędzałem ponad pięć godzin, dlatego na drodze czułem się bardzo pewnie i myślałem, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Jakkolwiek pewni byśmy nie byli, tak zawsze może jednak zdarzyć się coś, co wprawi nas w osłupienie.

Tego dnia, jak zwykle wyjechałem z domu przed godziną ósmą, by jak najwcześniej dotrzeć do pierwszego klienta. Na drodze do Gorzowa wyprzedził mnie ciemny opel corsa, jadący przynajmniej 130 km/h. Zdziwiłem się, że ktoś rozwija tak wysokie prędkości na tak dziurawej drodze, jednak nie przejąłem się tym za bardzo. Nie przejąłem dopóki nie zauważyłem, że samochód który dopiero co mnie wyprzedził wpada w poślizg i staje w poprzek jezdni. Nawet szybka reakcja i intensywne hamowanie nie uchroniło mnie przed uderzeniem w bok samochodu. Na szczęście kierowca znajdował się po drugiej stronie, dlatego nic mu się nie stało. Mój samochód nadawał się jedynie do kasacji, a ja byłem ostro potłuczony. Okazało się, że za kierownicą opla siedziała młoda kobieta, asystentka w dziale księgowości, spiesząca się do pracy, asystent działu księgowości Gorzów Wielkopolski. Na pewno nikt by jej nie zwolnił, gdyby ten jeden raz stawiła się w pracy z piętnastominutowym opóźnieniem. A tak, jej nierozważne zachowanie na drodze przyniosło negatywne skutki i dla mnie, i dla niej.

Zostaw komentarz

Najnowsze ogłoszenia