Od kiedy mój syn rozpoczął pracę na stanowisku asystenta w pewnym biurze rachunkowym w Toruniu mam wrażenie, że moje dziecko zostało porwane, a na jego miejsce podstawiono identycznie wyglądającego młodzieńca o zupełnie odmiennym charakterze i nastawieniu.
Andrzejek zawsze był raczej problemowym dzieckiem, lubił wtykać nos w nie swoje sprawy, zahaczał o różne nieciekawe towarzystwo, ignorował szkołę, nauczycieli i naukę oraz co chwila pakował się tarapaty. Mimo wszystko był bardzo dobrym i mądrym dzieciakiem. Gdyby przyłożył się do nauki na pewno okazałby się ponadprzeciętnym chłopcem, ale lenistwo było zbyt silne. Z mężem wiele razy próbowaliśmy go zmotywować do nauki, ale jakoś nam to nie wychodziło. Na studia dzienne oczywiście się nie dostał, dlatego poszedł na zaoczne. Nie wiem jak udało mu się zdobyć tytuł licencjata, skoro niemal cały tydzień siedział poza domem, spotykał się ze znajomymi, a co drugi weekendowy zjazd opuszczał.
Po obronie licencjata Andrzej postanowił iść do pracy. Ucieszyliśmy się z mężem, że w końcu nasz syn dorośleje, jednak nie wróżyliśmy mu ani zawrotnej kariery ani szybkiego znalezienia pracy. Wiedzieliśmy jaki jest nasz syn, i jak kończą się jego pomysły.
Muszę przyznać, że tym razem Andrzej zaskoczył nas tak bardzo, że zrobiło nam się głupio z powodu braku wiary w nasze dziecko. Znalezienie pracy asystenta, asystent działu księgowości Toruń, zajęło Andrzejowi nieco ponad miesiąc. Odkąd zaczął chodzić do pracy zmienił się nie do poznania, przestał imprezować, zaczął ładnie się ubierać i składnie wypowiadać. Od ponad dwóch tygodni nie słyszałam w jego ustach żadnego przekleństwa. Z tego, co udało mi się wywnioskować z jego opowieści, w pracy poznał jakąś miłą dziewczynę. To pewnie dzięki niej zaszły w Andrzejku wszystkie te zmiany. Gdy ją spotkam muszę jej osobiście podziękować!
Zostaw komentarz